Będąc ostatnio w Rossmannie w oczy rzuciły mi się błyszczyki firmy Lovely- Water Effect Lip Gloss.
Ich cena kilka miesięcy (czy też tygodni temu) wynosiła coś około 8 złotych. Jakież było moje zdziwienie, gdy pojawiły się one w stałej sprzedaży za 4 złote z groszami. Kolory wydawały się interesujące, więc grzechem było nie wziąć jednego. Już będąc przy szafie Lovely zauważyłam, że część błyszczyków ma niesprawny „klikacz”, który wydobywa błyszczyk z opakowania. Ja wzięłam egzemplarz z działającym aplikatorem. Niestety, w domu okazało się, że „klikacz” wcisnął się do środka i nie można go za nic w świecie wyciągnąć. Produkt do wyrzucenia. Jednak nie lubię marnować zakupionych rzeczy, więc postanowiłam dostać się do środka. Po wielu próbach udało mi się. Znalazłam pojemniczek po starym błyszczyku i przelałam go. To również nie było łatwe, gdyż lip gloss ma bardzo gęstą konsystencję. Cały proces trwał około godziny. Jednak opłacało się. Błyszczyk jest naprawdę wspaniały. Ma genialną pigmentację. Kryje jak szminka. Do tego piękny, nasycony, letni kolor. Nie skleja ust, mimo gestej konsystencji. Trzyma się wyjątkowo długo, bo do 2 godzin (zazwyczaj zjadam błyszczyk po 10 minutach). Mimo tych wszystkich zalet odradzam zakup tego produktu. Aby go do czegoś przelać trzeba się nieźle namęczyć. Zresztą nie wydaje mi się to do końca higieniczne. Chyba lepiej dołożyć kilka złotych i kupić coś porządnego. Szkoda nerwów i produktu.
Kolejnym bublem okazało się masełko do ciała firmy BeBeauty, czyli produkt z Biedronki. Ja zakupiłam masło mango z drobinkami. I choć lubię efekt drobinek na opalonym ciele, to w tym przypadku mamy do czynienia raczej z drobinami brokatu. Bardzo mi się to nie podoba. Do tego bardzo chemiczny zapach i konsystencja. Wiem, że masło powinno być gęste, ale to naprawdę ciężko się rozprowadza, smuży się, a skóra po użyciu jest lepka. Nie polecam.
zdjęcie pochodzi ze strony: kafeteria.pl
Ostatni bubel to potrójne cienie firmy Paese- diamentowe. W drogerii produkt wydawał się idealny. Perłowe, bardzo ładne kolory, świetna pigmentacja. Na palcu efekt niesamowity. Po przyjściu do domu nałożyłam je na pędzelek i… katastrofa. Nie da się ich przenieść z pędzelka na powiekę, tracą pigmentację, robią się plamy. Co gorsza, ciężko połączyć poszczególne kolory, gdyż cienie mają tendencję do robienia „skorupki” na powiece. Do tego są naprawdę niewydajne, po miesiącu rzadkiego stosowania widać denko. Kolory są też „oszukane” gdyż pod np. kolorem środkowym, czyli pośrednim fioletem kryje się kolor z lewego paseczka- jasny rozświetlający. Pod koniec mamy więc 2/3 jasnego i 1/3 ciemnego koloru.
zdjęcie pochodzi ze strony: kosmetykiprofesjonalne.net
A ja poluję na masełko z Biedronki :) Już wiem, którego nie kupować :D.
OdpowiedzUsuńMoże Tobie się sprawdzi. Mnie i mojej rodzinki nie przekonało, 2 masła leżą w szafce. Zużyje do stóp, ale na ciało- nie polecam. Ale wiem, że dużo osób było zadowolonych. Podobne te z nowej limitowanki mają lepszą konsystencję- są rzadsze, tym samym chyba mniej klejące. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny ;))
OdpowiedzUsuńja kosmetyków z biedronki z Bongo nie lubie i na mnie ne działąją. a o błyszczykach cieszę się że przeczytałam, bo nie wpadłabym na pomysł żeby sprawdzać klikacz
OdpowiedzUsuń