sobota
(Nie) Zły banał, czyli Burleska...
Kolejny musical trafił na ekrany naszych polskich kin. Widzów przyciągnęły "wielkie" nazwiska, barwne, skąpe kostiumy tancerek i teatralne scenografie. Niektórzy wyszli zadowoleni, a inni zniesmaczeni prostotą, a wręcz banałem przedstawionej historii. "Wymagająca" widownia od razu okrzyknęła film "powtarzalnym gniotem". Ale... czy idąc do kina, na hollywódzki przebój z Christiną Aguilerą powinniśmy spodziewać się deszczu meteorytów, głębokiej, poruszającej historii, wwiercania się w ludzkie umysły? Nie sądzę. Wybierając takie kino powinniśmy być nastawieni na powtarzalność, przewidywalność, banał. A czy w banale jest coś złego?
Musical przedstawia historię dziewczyny z prowincji. Brzmi znajomo? Owszem, bo to chyba ulubiony zabieg reżyserski. Otóż, główna bohaterka postanawia wziąć swój los w swoje ręce i postanawia zamieszkać w Los Angeles. Miasto aniołów ma być dla ślicznej blond artystki bramą do wielkiej kariery. Kiedy dziewczyna przypadkowo odkrywa intrygujący ją klub, postanawia za wszelką cenę w nim pozostać.
Pióra, cekiny, kabaretki. To świat dziewczyn z Burleski. Widzowie spodziewający się głębokich doznać intelektualnych mogą być zawiedzeni. To nie jest kolejny film o psychodelicznych baletowych tancerkach nieradzących sobie z konkurencją. To film lekki, przyjemny, w sam raz na miłe spędzenie wieczoru po ciężkim dniu. I choć zawiera w sobie ogrom przeżutych do granic możliwości motywów to jest wart obejrzenia. Fabuła nie porywa, to fakt. Jednak piękne kreacje, mocny głos Aguilery, wspaniała scenografia zasługują na uznanie i mogą być rekompensatą wobec kolejnej dawki nieszczęśliwej miłości, problemów finansowych i szczęśliwych zakończeń. Reżyser postawił głównie na ładne obrazki i dobrą muzykę, pozostawiając w tyle fabułę, której właściwie mogłoby nie być. I choć Aguilera niekoniecznie przekonuje nas jako aktorka, to talentu wokalnego nie można jej odmówić. Zachwycająca muzyka, potężny głos głównej bohaterki, eteryczne tancerki, przystojni mężczyźni to siła tego filmu. Bo przecież nie każda fabuła musi powalić nas na ziemię i nie pozwolić nam z niej wstać. Film mimo swej powtarzalności i nawiności przyciąga. Może za sprawą pięknej Aguilery? Warto przekonać się samemu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz